Tak. Zdecydowanie w Kanadzie ludzie znacznie mniej przejmują się swoim wyglądem niż w Polsce (a może w ogóle w Europie?). Po czym to poznać? Nooo … po wyglądzie rzecz jasna. Znacznie częściej spotkamy na ulicach i w sklepach ludzi ubranych powiedzmy umownie – na „sportowo,” co nie wynika z panującego tutaj obecnie trendu czy jakiegoś lansu, ale zwyczajnie z wygody i … może pokusiłabym się o słowo – z lenistwa. Nieuczesane włosy (u dzieci, nastolatków, dorosłych :)), poplamione ubranie (serio, serio), skarpetki nie do pary, czy jakaś niezauważona dziura to dość normalny widok na ulicy – nikt się tym nie przejmuje. Ma być szybko i wygodnie. Dżinsy, t –shirt, bluza w kratkę lub nie, plus tenisówki i jakieś sportowe buty, to z pewnością wyróżnia amerykański styl ubierania. Oj Pan Jacyków – guru od mody wszelkiej maści 🙂 nie miał by tutaj co robić, bo „who cares.” 🙂
U Pań – makijaż jeśli już obecny – to delikatny i bardzo naturalny, stonowana biżuteria. Panowie – hmm … dżinsy + koszula w kratkę 🙂 ewentualnie t-shirt. Szczerze wam powiem, że okazji do nałożenia krawatu to za wiele nie ma, o ile nie pracujesz w banku. Jeśli jakiś mężczyzna ubierze się elegancko to albo idzie na rozmowę kwalifikacyjną albo jest … imigrantem 🙂 A przy okazji eleganckiego wyglądu – nie wiem o co chodzi, ale bardzo dużo Amerykanów ma za duże marynarki, nawet w TV. One nie są luźne, one są po prostu takie XXL – nawet jak delikwent spokojnie nałożyłby L. Ale …, nikt się za bardzo nie przejmuje kolorami, fasonami czy to pasuje czy nie. Co to oznacza dla przeciętnego „ludzia”? Ano – znacznie mniej stresu. Panie na pewno wiedzą o czym mówię :).
Można na ulicę wyjść w piżamie i na przykład kaloszach jednocześnie (co się często robi, szczególnie z dziećmi na zakupach), można w ubraniu roboczym jechać autobusem do pracy i z powrotem do domu w tym samym ubraniu (np. pielęgniarka, policjant, strażak czy budowlaniec), można – szczególnie jeśli jest się studentem – nosić czapkę zimową w pomieszczeniach przy + 25 stopniach :), bo czapka to element garderoby, a co! Muszę przyznać, że kiedy oglądam filmy zza oceanu to naprawę można to zauważyć.
Absolutnie nie mam zamiaru tego oceniać, po prostu zauważam – że w Kanadzie można więcej robić i dosłownie NIKT na to nie zwróci uwagi. Bo przecież różnimy się, jesteśmy z innych kultur, mi jest ciepło przy + 25, ale komuś innemu będzie zimno, więc będzie siedział w kurtce cały czas. Mi jest zimno przy – 15 (no dobra mi jest zimno nawet przy + 10:)) więc noszę kozaki, a nie japonki. I pewnie ten co nosi japonki uważa moje kozaki za dość „dziwne” przy takiej temperaturze. Ot różnimy się i już. Na pewno na ulicach jest bardziej kolorowo – i nie chodzi mi o ludzi, ale o ich ubrania. Dużo więcej wzorków, pasków, kropek – co kto chce. Dużo więcej młodych ludzi ma też „kolorowe” włosy. Na przykład pasemko niebieskie, fioletowe. Różne kolczyki i tatuaże też są na porządku dziennym. Ewidentnie przeciętny Kanadyjczyk (nie mówię tu u imigrantach z innych krajów) nie przejmuje się za wiele swoim wyglądem i ma dzięki temu spokojniejszą głowę. To co można? Można! Hmm … może dlatego wszyscy wyglądają młodziej.
E.