Jak znaleźliśmy się w Kanadzie?

Przygoda z wyjazdem do Kanady miała swój punkt zapalny około Marca 2013. W tamtym czasie dostałem propozycję wyjazdu na 2 miesiące do Kanady od mojego pracodawcy. Miałbym nauczyć się tam nowej technologii, a po powrocie do Polski wykonywać nowe umiejętności do zdalnej pracy w projekcie.

Pomysł super, specjalnie wyrobiliśmy sobie paszporty, żeby być przygotowanymi na taką przygodę.

Niestety, jak to w życiu bywa, plany się zmieniają. Już nawet nie pamiętam, jaki był powód zmiany decyzji w mojej firmie, ale do Kanady ostatecznie nie pojechałem.

Potem była propozycja zmiany pracodawcy i wyjechania do Singapuru. Też się nie udało, ale … tym razem postanowiliśmy z żoną zobaczyć ten „Singapur,” o którym tyle czytaliśmy, przygotowując się do ewentualnej zmiany zamieszkania. Wyjazd okazał się bardzo udany, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia …to po kilku miesiącach stwierdziliśmy, że czemu by tak nie spróbować wyruszyć na podbój Kanady na własną rękę.

Tyle dobrych opinii o tym kraju zdążyliśmy przeczytać w ramach wcześniejszego „researchu” – piękne krajobrazy, dzikie zwierzęta (wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze o wiewiórkach i szopach praczach) wspaniali ludzie, obiecująca gospodarka. A poza tym, zawsze chcieliśmy pomieszkać za granicą. Jesteśmy młodzi, wykształceni, znamy język – lepiej gorzej. Kiedy jak nie teraz.

W sumie to pracowałem w firmie, której główna siedziba była w Kanadzie, więc „na pewno” będzie łatwiej wyemigrować poprzez przeniesienie się do kanadyjskiej placówki czy oddziału. Nie było jednak tak łatwo 🙂 W praktyce okazało się, że takie przeniesienie musiałoby wiązać się ze zwolnieniem w mojej firmie w Polsce i zatrudnieniem się w tej samej firmie w Kanadzie. Takie procedury 🙂 firmy, no chyba, że miałbym zarabiać w PLN mieszkając w CA. Powiedzmy sobie szczerze – takie rozwiązanie to by mogło działać, ale w odwrotną stronę (zarabiać w CAD i mieszkać/wydawać w Polsce).

Czas mijał… Okazało się, że jako obywatele Polski – możemy przekroczyć granicę Kanady bez starania się o specjalną wizę jak w przypadku wyjazdów do USA, ale i tak dostajemy wtedy tylko „wizę turystyczną”. Ważną do 6 miesięcy, bez możliwości podjęcia pracy. Fajne na podróżowanie, ale nie na zdobycie doświadczenia i pomieszkanie w CA…

I tak pojawiła się opcja z IEC – Working Holiday. Moja żona wynalazła gdzieś na stronie ambasady informację o takim programie dla młodych ludzi (do 35 r. życia) i zaczęliśmy zgłębiać temat (tutaj mała aktualizacja: od 2014 r. zasady IEC uległy całkowitej zmianie, więc wiecie – to co tutaj opisuję, to są tylko nasze doświadczenia, adekwatne w 2014 r.)

Oczytani na forum kanadyjskich imigrantów wiedzieliśmy, że każdego dnia może pojawić się informacja o uruchomieniu edycji IEC 2014. Odwiedzaliśmy stronę www ambasady kanadyjskiej w Polce prawie codziennie od lutego do kwietnia, aż pewnego dnia pojawił się wpis o spotkaniu informacyjnym w ambasadzie.

Nasza edycja wystartowała kilka dni później, 8 kwietnia 2014 o 16:00 czasu warszawskiego (10:00 w Ottawie).

625 miejsc – tyle było w naszej kategorii WH (working holiday), rozeszło się w 24 minuty! Submit naszych aplikacji wykonaliśmy około 17 i 18 minuty od startu uzyskując miejsca 380 i 399. Ależ to były emocje. Przez moment, kiedy podczas aplikowania strona nie chciała się nam odświeżyć, a zegar przesuwał się do przodu nieubłaganie, E. miała chwilę zwątpienia „ojej tyle trudu na nic!,” żołądek Ci wtedy podchodzi do gardła, a ręce zaczynają się pocić, ale w końcu jako facet i informatyk, stać Cię jeszcze na zachowanie zimnej krwi i mówisz coś, w co chcesz wierzyć, żeby było prawdą, ale pojęcia nie masz jak będzie – ”spokojnie trzeba poczekać, będzie okej”. To czekamy … raz, dwa, trzy i za chwilę oddychamy z ulgą. Uff… strona się załadowała i nic nie przepadło, gra toczy się dalej.

Oczywiście było to jedynie zaklepanie udziału w kolejce FIFO. Kolejnym krokiem było dołączenie skanów dokumentów, wykonanie opłaty za udział w programie i oczekiwanie na odpowiedź – pozytywną lub negatywną.

Zaproszenie do Kanady dostaliśmy po około miesięcznym oczekiwaniu. Mogliśmy wykorzystać to zaproszenie przez rok, czyli do maja 2015.

Po przekroczeniu granicy kanadyjskiej i wbiciu pieczątki do paszportu zaczyna się rok (dla Polaków, inne kraje mają inne limity) na legalny pobyt i pracę w Kanadzie.

Po oszacowaniu ilości rzeczy, które musimy zrobić przed wyjazdem ustaliliśmy termin podróży na połowę października. Do tego czasu musieliśmy uregulować nasze stosunki z pracodawcami czyli złożyć wypowiedzenia, wypowiedzieć umowy na media w rodzinnym domu, uporządkować sprawy bankowe, ustalić pełnomocników do reprezentowania nas podczas nieobecności, kupić bilety i wiele innych bardziej i mniej pilnych spraw. Mega plan 😉 i sporo pracy, a wszystko po to, żeby spełniać marzenia.

Wspominaliśmy, że mieliśmy (aż/tylko) jedną znajomą w Kanadzie – Ottawie? Nie? Opiszemy to w poście „Ottawa na początek przygody.” Aktualizacja 2018 – E. opisała to tutaj

Ps: Tutaj jeszcze mała ciekawostka dla Was, o której dowiedziałam się dopiero w 2017 r. Na programie IEC nie można „podczepić” w aplikacji swojego współmałżonka ani dzieci, ale … jeśli tylko jedno z Was dostanie się na IEC, a znajdzie pracę w Kanadzie w NOC O, A, B to na granicy druga połówka, może dostać Open Work Permit ważny na tyle, na ile ważny jest permit osoby pracującej (czyli maksymalnie rok)- na podstawie tzn: C41. Tutaj możecie przeczytać więcej. Minus tej opcji jest taki, że im dłużej szukasz pracy w danym NOC, tym dłużej Twoja połówka pozostaje bez legalnego pozwolenia na pracę. Plus jest natomiast taki, że jeśli potem on/ona aplikuje o IEC i go dostanie, potem znajdzie pracę w NOC O, A lub B – to może aktywować swojego IEC później i „wymienicie się” statusami. Co da wam 2 lata w Kanadzie, zamiast jednego. Sprytne nie? 🙂

M&Em.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *