Tak wiem, w piosence jest o czerwonym autobusie, ale w Halifaxie takowych brak, podobnie jak tramwajów, metra, trolejbusów i rozkładów jazdy. Komunikacja miejska w naszym mieście to jedna z większych bolączek tejże aglomeracji od dość dawna (jakichś 20 lat na pewno), ale ponoć ma się to zmienić na lepsze już niedługo (co znowu w Kanadzie może oznaczać zupełnie coś innego niż w PL- zakładam, że za jakieś 3 lata najwcześniej), ale … zostawmy ten temat.
Trudno mówić o autobusach w Kanadzie jakoś bardziej generalnie, bo porównując Ottawę, Toronto i Halifax widzimy jednak spore różnice, ale …to nie znaczy, że się nie da:). Zatem generalnie … wolimy komunikację w Polsce i już.
Tak, to prawda, że kierowcy autobusów tutaj są milsi niż w PL (w mniejszych pojazdach wpuszcza się ludzi do autobusu przednimi drzwiami, kierowca często się uśmiecha i wita Cię ciepło, nie ma za złe, gdy zapytasz go o drogę, podepnie pasami wózek inwalidzki, a nawet puści płazem, że zaraz Ci się skończy przejazdówka:), ale … nie bardzo umieją prowadzić i to jest jednak spora uwaga. Ostro hamują, szybko przyśpieszają i nie raz, nie dwa można było się wywrócić jeśli by się czegoś nie trzymać, a dodatkowo jeżdżą po krawężnikach przy skręcie w prawo :). Dalej – grzeją na maksa, gdy na dworze tylko jest trochę zimniej – to w Halifaxie zdarza się nagminnie, a okna nie otworzysz, więc komfort jazdy sporo się obniża i pewnie dałoby się to wytrzymać gdyby jazda trwała 15 min … ale nieeee. Trasa z punktu A do punktu B – 7 km – jedziemy – czas – 45 min (ekspresowi w specjalnych godzinach zajmie to 30 min). Można szybciej? Ekhm … nie można :)! W H. nie ma bus-pasów ani oddzielnych tras jak to jest w Ottawie (swoją drogą uważam, że komunikacja w Ottawie jest bardzo przyzwoita), chociaż to nawet nie chodzi o korki …ten autobus po prostu zatrzymuje się prawie non-stop, bo przystanki w Kanadzie są na tyle często, że w zasadzie stojąc na jednym przystanku jesteś w stanie widzieć ten przed i za tobą. Serio. Czasem iść na piechotę jest szybciej niż jechać. Teoretycznie przystanki są tak często – bo jak informowała mnie koleżanka, „to dla Twojej wygody i bezpieczeństwa.” Hmm, no ja zawsze myślałam, że pojazdy są do jeżdżenia, a nie „przystankowania co 2 min”, ale ja się pewnie nie znam. Szkoda tylko, że po takiej jeździe nieraz jest mi niedobrze.
Właściwie przystanki – stopy – powinny działać w Kanadzie na żądanie – czyli albo jeśli ktoś pociągnie za linkę i chce wysiąść, albo jeśli ktoś stoi już na przystanku i chce wsiąść do autobusu- niestety z tym to różnie bywa.
Kilka przykładów:
- A) Pociągnęłam za linkę od stopu przez przypadek, bo mam 3 lata i mama mnie nie pilnowała :P, no dobra widziałam minę tej 3 latki to nie był przypadek, po prostu lubi dziecko ciągnąć za sznurki heh – efekt – STOP:)
- B) Pociągnąłem za linkę od stopu, bo szybka była brudna – myślałem, że to mój przystanek, ale …nie. Upps…sorry. Efekt – STOP:) Tak na marginesie – to jest możliwe tylko w H. bo nie mamy nawigacji przystanków, więc trzeba się orientować na szybę i „oooo…to chyba tutaj”.
- C) Jestem kierowcą i robię sobie przerwę, bo mam odjechać o 8.40 z tego przystanku właśnie i wietrzę się 5 min. Nic to, że wcześniej mnie nie obchodziło, że jestem przed czasem czy w niedoczasie, stoję i wpuszczam duchy … efekt – STOP na 5 minut w połowie trasy.
- D) Jestem przymarznięty do wiaty przy temperaturze minus 40 na zewnątrz, już nie myślę logicznie, ooo jedzie mój autobus … 0oo nie zauważył mnie, tym razem nikt nie zareagował, jedziemy chociaż szczerze wolałabym akurat uratować tego nieszczęśnika. Skąd wiem, że ten człowiek nie czekał na inny numer? Bo na tym przystanku nie ma innego numeru …:) powinniśmy się zatrzymać, ale co tam.
To tylko kilka scenek z życia. Do ciekawostek należy fakt, że w H. nie ma rozkładów jazdy na większości przystanków i w środku autobusów. Jest za to numer telefonu – dzwonisz na infolinię i po kilku referencjach co wcisnąć i po czym, automat mówi Ci za ile minut będziesz miał autobus. Co jak nie znasz jego trasy …no sorry…trzeba było się przygotować, czyli google maps mieć i Internet w telefonie at least, a nie zaraz jakieś takie skojarzenie, że jak na obrzeżach w PL. Jak Ci uciekł jeden autobus – do not worry, następny będzie za 30 min:), nocnych brak, bo chcemy żebyś się czuł bezpiecznie. Wszystko z myślą o naszych klientach.
No dobra, ale mówię teraz cały czas o tej jednej z gorszych komunikacji w Kanadzie. Ottawa i Toronto to jednak klasa, nie tylko mają bus -pasy, autobusy nocne i linie usiane jak pajęczyna, ale też: rozkłady jazdy na każdym przystanku, podgrzewane przystanki na głównych węzłach przesiadkowych, ławki, nawigacje, magnetyczną kartę zamiast biletów i …”kanarów” :)hehe. Właśnie na plus w Halifaxie będzie całkowity brak kontroli biletów! Jest plus uff … już myślałam, że nic się nie znajdzie.
A jeszcze przy okazji ogrzewanych przystanków, taka mała dygresja – pamiętam jak koleżanka z Ottawy mówiła mi o ogrzewanych przystankach w Ottawie, to myślałam o czymś takim jak tutaj lub tutaj. Okazało się, że to po prostu taki a’la mini „dworzec autobusowy” vel „przejście w metrze”, kryte to jest i ogrzewane, czasem nawet z toaletą, ale nic wielce kosmicznego. Eh…
Pamiętam taką rozmowę ze znajomą o tutejszym HRM transit :). Narzekam sobie na odjazdy, rozkłady itp. i nagle pada hasło ” No, a widziałaś KTO jeździ tymi autobusami?” tutaj lekka konsternacja no bo przecież JA jeżdżę :), ale co tam. Wiem o co jej chodziło. Panuje bowiem przekonanie w Kanadzie, że autobusem jeździ – student, ale tylko jak ma daleko do uczelni, co się rzadko zdarza, bezdomni, biedni – co ich nie stać na samochód oraz wszyscy pozostali tzn: babcie, dziadki lub inwalidzi, czasem jeszcze matki z dzieckiem. Autobusy są dla biednych. Jak to jest w praktyce ? No więc i tak i nie. Zależy jaką linia się jedzie i w jakiej godzinie, zależy w jakim mieście. W Toronto dużo ludzi korzysta z komunikacji miejskiej, bo jest dobra, tania i jedzie w odróżnieniu od auta w korku, plus nie trzeba się martwić o parking. Podobnie jest w Ottawie – mega dużo studentów i ludzi z biurowców jeździ autobusem. W Halifaxie pewnie trochę większa przewaga starszych i „niepracujących”.
Na minus tutejszych autobusów oceniam zdecydowanie zapach. Często po prostu brzydko pachnie moczem, trawą – ja akurat nie toleruję zapachu wszędobylskiej w Kanadzie marihuany, albo potrawami azjatycko-hinduskimi. Jest też dużo brudniej niż w PL. Często na podłodze lub siedzeniu leża jakieś pozostałości po gazecie „Metro” – taki sam badziew jak w PL. Pamiętam jak jeden Pan wziął sobie do ręki taką podeptaną, brudną gazetę i zaczął czytać jakby nigdy nic, w końcu w sumie „dzisiejsza”.
Ewidentnie jest też tutaj jakiś problem z czystością – ludzie po prostu często nie myślą o innych i potrafią z brudnymi butami usadzać dziecko na siedzeniu lub opierać swoje buty o siedzenie przed sobą, co powoduję, że całe błoto z podeszwy, przyklei się spodni czy płaszcza kolejnego pasażera. A w Halifaxie o deszcze i błoto nie trudno … w końcu to Nowa Szkocja i nazwa zobowiązuje.
Hmm, pisałam już, że wolimy komunikację w PL? 🙂 Generalnie myślę, że po prostu w Europie pod kątem transportu miejskiego jest jednak lepiej, wygodniej i czyściej – tak po prostu. Gdyby porównywać Warszawę i Toronto, obawiam się, że Wawa byłaby jednak górą, nawet pomimo faktu, że w Kanadzie da się transportować rower na przodzie autobusu, tak jak w Australii. Oczywiście, to tylko nasze subiektywne zdanie. Nie trzeba się zgadzać, można interpelować poselsko.
Em.