Nowa Szkocja – minusy i plusy?

Mieszkamy już w Halifaxie ponad dwa lata, a ponieważ nie wiadomo jak długo to jeszcze potrwa, pomyślałam że warto napisać kilka słów o naszej prowincji i mieście. Tak na wypadek, gdyby jednak ktoś chciał tu przyjechać (pisałam już kiedyś, że Halifax – to trochę taki koniec świata:), coś jak polskie Bieszczady? Plotka głosi, że sam Bill Gates posiada małą wyspę w NS.

Generalnie, przeciętny mieszkaniec Kanady, jeśli jakimś przypadkiem nie został tu zesłany do pracy kojarzyć może Halifax:

a) z lekcji historii: i z cmentarzem z ofiarami Titanica vel wybuchem, który zniszczył miasto na początku XX wieku. Oba wydarzenia można obejrzeć na filmach fabularnych, Titanica każdy pewnie zna, a drugi film nosi tytuł: „Shattered City: The Halifax Explosion”;

b) z przystanku w drodze podczas podróży na P.E.I – tutaj z pewnością zapamięta puby, owoce morza i „sielski klimat” spędzony na spacerze po waterfront;

c) z opowieści znajomych „jaka ta Nowa Szkocja piękna i spokojna,” ewentualnie – może coś mu się kiedyś obiło o uniwersytecie – Dalhousie, bo jest największy w Maritime, a dodatkowo – studenci wydziału dentystycznego mieli małą wpadkę z grupą na facebooku, która odbiła się głośnym echem w Kanadzie, hmm … no dobra, może tylko w Halifax.

No, ale mniejsza o to. Fakty są takie, że jeśli ktoś zaczyna przypadkiem narzekać na jakieś miejsce w Kanadzie np. Toronto czy Vancouver, że zatłoczone, że męczy, że domy drogie, że betonowa dżungla, korki – zaraz pojawiają się głosy życzliwych doradców – „A myślałeś/aś może o Nowej Szkocji?” Delikwent oczywiście nie myślał, bo i co miał myśleć? Chciał sobie tylko ponarzekać, że chyba przestaje mu się w Kanadzie podobać, że może do domu albo do Australii by wyjechał, bo ciepło i ludzie mili – a tu nie – NOWA SZKOCJA jako propozycja. I co tu im powiedzieć, tym ludziom, tym doradcom? Że jak, że niby dlaczego NIE – Nowa Szkocja? Ten wpis delikwencie – jest dla Ciebie, jeśli szukasz argumentów w rozmowie: „dlaczego tak lub dlaczego nie” dla Nowej Szkocji 🙂 Trochę subiektywnie i z przymrużeniem oka jak zawsze, więc zapraszam do poczytania.

Nowa Szkocja fakty:

  • Liczba mieszkańców całej prowincji  oszacowana w 2017 roku to – 952404. Najwięcej ludzi zamieszkuje okolice HRM (Halifax, Dartmouth, Bedford). Chociaż liczba ta rośnie co roku o około 0.2 %, to jednak w porównaniu ze średnią dla całej Kanady (ok. 5 %) jest to przyrost bardzo mały. Jaka jest  szansa spotkania w tej grupie zawodowego hokeisty? Raczej mała – a to ze względu na słabe warunki pogodowe do uprawiania tego sportu w NS. Natomiast spora szansa na poznanie i spotkanie: niedźwiedzia, jelenia, rolnika, rybaka – tudzież poławiacza lobsterów, stoczniowca, marynarza z marynarki wojennej, artystę lokalnego rękodzieła i oczywiście – nauczyciela. Tak – nauczyciele są wszędzie, szczególnie akademiccy.  Nie są to może najpopularniejsze zawody na świecie, ale liczba pracodawców narzuca trochę trendy. No trudno się mówi.
  • Stopa bezrobocia w NS zajmuje trzecie miejsce … 🙂 od końca hehe i równa się – 8,9%. Gorzej jest tylko w Nowej Fundlandii i Labradorze oraz Nunavut.  Co prawda te dane ciągle się zmieniają i różnią regionami, więc tutaj możecie podejrzeć więcej informacji.
  • Minimalna płaca za godzinę: 10,85$ brutto i na chwilę pisania tego posta (2.10.2017) jest to NAJNIŻSZA stawka w całej Kanadzie.
  • Oferty pracy (40%) zdominowane są przez zapotrzebowanie na usługi sprzedaży i obsługę klienta. Niestety, są to też wakaty gorzej płatne niż średnia stawka w Kanadzie, toteż chętnych brak. Tutaj możecie podpatrzeć najnowsze wyniki badań statystycznych dla Nowej Szkocji z października 2017 r.
  • Podatki niestety, należą do najwyższych i wynoszą łącznie 15%.
  • Po przytoczeniu tych danych, fakt występowania niskich cen nieruchomości oraz „rynku kupującego” w prowincji nie powinien chyba nikogo dziwić, right? Podejrzewam, że dla samego Halifax, z czasem ceny domów przestaną być atrakcyjne i pójdą jednak w górę. Przybywa bowiem do Nowej Szkocji coraz więcej Azjatów z nominacji prowincji, którzy chętnie kupują tutaj nieruchomości, a cena dla nich nie gra aż takiej wielkiej roli. Mowa oczywiście o tych, którzy zostają w Nowej Szkocji. A zostaje tylko ta część, która ucieka konkretnie z dużych miast w Chinach czy Korei, dla których ani Toronto, ani Vancouver – nie są już żadną opcją, bo za bardzo przypominają zatłoczony dom.
  • Co ciekawe, ceny wynajmu mieszkania do najniższych nie należą, a w ostatnim czasie poszły jeszcze w górę. Oczywiście zawsze można znaleźć coś taniej, ale … z reguły jest jakiś powód dlaczego dane mieszkania są tańsze. A powody mogą być różne: robaki, myszy, okolice ghetto, studenci za ścianą, sąsiedztwo „marihuany” na dzień dobry i dobranoc, „nieciekawe” zapachy w domu, właściciel 7 kotów za ścianą, współdzielone pralki, w których nie chcesz uprać nawet przysłowiowej „szmaty.” Swoją drogą, muszę przyznać, że całkiem sporo jest tutaj takich bloków… Co zrobić, jakoś żyć trzeba, a wynagrodzenie jak pisałam wyżej – nie powala.

Eh, to teraz żeby nie było za pesymistycznie teraz napiszę coś o plusach naszej prowincji, miasta.

 Plusy Nowej Szkocji: 

  • Niskie ceny nieruchomości – to też główny powód dla którego część mieszkańców dużych aglomeracji Kanady, na swoją emeryturę przenosi się w te rejony.
  • Bliskość przyrody, plaż, lasów, jezior – blisko na wycieczkę do Cape Breton – to już prawie jeden do jednego jak nasze Bieszczady, czy na wakacje – można w 3 godziny dojechać na P.E.I.
  • Względny brak korków (ok, jakieś są – ale na pewno nie da się tego porównać do Toronto).
  • Przynajmniej jeden dobry uniwersytet – to tylko w Halifax.
  • Stosunkowa łatwość dostania nominacji prowincji, a co za tym idzie, uzyskanie statusu stałego rezydenta.
  • Całkiem przyzwoite drogi.
  • Tani prąd – ponoć w Ontario drożej.
  • IKEA – heh tutaj się śmieję trochę, ale to jedyna IKEA (otworzona w zeszłym miesiącu) na wschód od Montrealu (w całej Atlantic Canada). Do tej pory ludzie mogli korzystać tylko z punktu odbioru. Także ten tego, cieszymy się razem z mieszkańcami i dajemy PLUSA! Tak na marginesie, byliśmy w dniu otwarcia w sklepie licząc na jakieś promocje – nie było żadnych specjalnych – poza bonami dla tych, którym się chciało stać od 6 rano w kolejce.  A za wielu osobom się nie chciało 🙂 z tego co pokazywały zdjęcia na CBC News. Także szału nie było.
  • Mili ludzie – hmm … szczerze nie widzę różnicy pomiędzy Ottawą, ale – co ja tam wiem.
  • Względnie spokojne miejsce jeśli chcesz wychowywać dzieci – tak mówią moi znajomi, którzy mieszkali wcześniej w Toronto 🙂 i mają dzieci.
  • Tylko 5 godzin różnicy czasu do Polski – to plus kiedy rozmawiacie na skype 🙂 heh.

Minusy Nowej Szkocji: 

  • Słaby rynek pracy, niskie płace i spore bezrobocie.
  • Mała szansa na lekarza rodzinnego.
  • Wysokie ceny wynajmu.
  • Pogoda raczej „szkocka” – silne wiatry, deszcze, mgły, raczej zimne lata, ale łagodne zimy.
  • Jeśli już trafi się mocna zima, Halifax jest sparaliżowany – chodniki będą zasypane, transport będzie działał w kratkę, a szkoły zostaną zamknięte. To może utrudniać życie, szczególnie – jeśli ma się małe dzieci i nie mogą one zostać same w domu.
  • NS to prowincja „starzejąca się” w szybkim tempie.
  • Niewydolny transport publiczny.
  • Wysokie podatki, a co za tym idzie wyższe ceny w sklepach oraz benzyny.
  • Brak tańszych sklepów jak FreshCo, FoodBasic.
  • Słabsza oferta sprzętów, samochodów, mebli na Kijiji w porównaniu do Ontario.
  • Dość daleko do granicy ze Stanami, słaby i niestety drogi transport lotniczy – samo lotnisko jest też  daleko położone od miasta (40 km), więc bez samochodu – ani rusz.
  • Brak polskiego sklepu (to minus tylko dla Polaków i tylko tych lubiących polskie składniki) i polskiego kościoła, oraz polski konsulat tylko „honorowy.” Ok, jest 1 sklep rosyjski – który ma niektóre polskie produkty, słodycze oraz jest 1 polska parafia przy kościele angielskim – ale niestety ogranicza się tylko do jednej – jedynej mszy w niedzielę w j. polskim, bo nie ma stałego księdza.
  • Ograniczona oferta kulturalna – to dla tych którzy lubią czasem wyjść do teatru, opery, koncert.
  • Bardzo mała ilość lodowisk ogólnodostępnych w sezonie (konkretnie to może 1 lub 2).
  • Pomimo dużych obszarów rolniczych, dostęp do produktów lokalnych  w mieście jest niewielki. Większość warzyw i owoców jest niestety sprowadzana z USA.
  • Bardzo wolny „rozwój” prowincji. Większość ludzi – mieszkających tutaj po 20 lat, twierdzi, że poza nowymi blokami i IKEA 🙂 za wiele się nie zmieniło.
  • Duże „lokalne lokowanie wiedzy” – heh moje własne pojęcie tutaj wprowadzam. Chodzi o to, że lokalni pracodawcy chętniej zatrudniają osoby po lokalnych uniwerkach czy szkołach. Sytuacja wręcz patologiczna jest tutaj w służbie zdrowia. Ludzie z innych prowincji, krajów mają bardzo ciężkie zadanie, żeby dostać tutaj pracę, chociaż zapotrzebowanie jest duże. Podobno wszystkie wakaty są już dawno ustawione. Z drugiej strony, w innych prowincjach dyplom z NS, niewiele mówi- także trochę dziwna sytuacja.

Tak teraz patrzę, że trochę więcej tych minusów chyba niż plusów mi wyszło – ale trudno. Takie są realia, nie ma co tego oceniać. Żyć da się wszędzie 🙂 Jest tu wiele ludzi, także Polaków „starej emigracji,” którzy kochają to miejsce i nie zamienili by go na żadne BC czy ON. Ostatnio spotkany Chińczyk w Sydney na Cape Breton mówił, że mieszkał już prawie wszędzie w Kanadzie (jest tutaj od 20 lat) i póki co, najbardziej podoba mu się właśnie w Sydney, NS. Moim subiektywnym zdaniem, jeśli ktoś ma szansę zarabiać tutaj przyzwoite pieniądze to spokojnie można dać NS szansę, trzeba tylko pamiętać, że jest to taka trochę „zapomniana” prowincja w Kanadzie i raczej długo się to nie zmieni. Także co dla kogo i co kto lubi 🙂

Mi sam Halifax – tak „mentalnie” to przypomina Lublin w Polsce. Trochę takie miasto co by chciało aspirować bardzo do miana metropolii w rejonie, ale najchętniej „kulturą, turystyką, edukacją,” a tym niestety to się rodziny nie nakarmi, ani młodych w rejonie nie zatrzyma. Znajoma ostatnio mówiła, że trzeba się cieszyć, bo może Amazon się otworzy w Halifax … no i pewnie. Tylko jeśli jedynym motorem napędzającym ma być fakt, że jest tu tania siła robocza, to trochę przykro i trochę żal. Tak myślę, no ale ten – zapraszam do naszej prowincji i Halifax – żeby nie było. Poza tym ja się nie znam :P, c’nie?

PS: Taki mały update – jednak Amazon, wcale nigdy nie miał się otworzyć w Halifaxie. Był to tylko element kampanii promocyjnej, żeby zareklamować miasto i jak mówił sam burmistrz Halifax’u, za wiele na to pieniędzy nasze miasto nie wydało … Cóż – media kłamią, a ludzie się cieszą. Zapraszam do przeczytania artykułu.

Em.

14 thoughts on “Nowa Szkocja – minusy i plusy?

  1. Ciekawy artykuł, wraz z żoną myślimy o wyjeździe do Kanady i staramy się zebrać jak najwięcej informacji o każdej prowincji i oszacować nasze szanse, chciałbym podpytać na priv o kilka rzeczy, proszę o kontakt na mojego maila jeśli mógłbym podpytać

      1. Witam
        bardzo dużo fajnych ,przydatnych informacji , my również myślimy o Halifax jako docelowym mieście , właśnie wróciliśmy z Norwegii i jak opisujesz NS to bardzo przypomina mi miejsce naszego ostatniego pobytu do może mogłybyśmy skontaktować się na priv
        pozdrawiam

  2. Mój Mąż mi ostatnio powiedział „Kto wie czy finalnie nie skończymy w Halifax’ie”. Ja tam nie mam nic przeciwko, zawsze chciałam zobaczyć Nową Szkocję. Trochę martwi mnie to, że rynek pracy jest tak mało rozwinięty, ale szczerze mówiąc, to pewnie i tak „da się ” 😉 Niby nie planujemy, ale nigdy nic w życiu nie wiadomo, dlatego dzięki za ten tekst 😉

  3. Bardzo ciekawy artykuł. Zamierzamy z mężem odwiedzić Halifax i Lunenburg na początku września. Od roku jesteśmy w Toronto i mam zupełnie inną opinię niż każdy, kto zachwalał Kanadę przed naszym przyjazdem tutaj…

    1. Zapraszamy 🙂 Początek września to dobry czas – jeszcze jest w miarę ciepło, a drzewa będą się już robić kolorowe, a NS jest mocno zalesiona, więc widoki powinny robić wrażenie. Jeśli wybieracie się samochodem, to polecam zwiedzić Quebec City po drodze, a potem dobrym miejscem na odpoczynek przy trasie, żeby zjeść czy skorzystać z łazienek jest – The Pirate w Edmundston. Piszę o tym, bo moim zdaniem trasa autem przez NB może być trochę monotonna :).

  4. Właśnie wróciliśmy z NS .Byliśmy autem w Guysborough.Zwiedzilismy Cape Breton, Halifax,zatokę Fundy,EPI,Quebec,Montreal.5600km.Nowa Szkocja krajobrazowo najciekawsza,A Halifax urzeka pięknym parkiem ,Garden Halifax się nazywa,o ile pamiętam. Pochodzimy z Łodzi, i ten park był podobny do parku zrodliska w Łodzi właśnie. Zakupy zrobilismy w Farmers Market na promenadzie nadportowej ,gdzie można kupić organiczne warzywa,owoce ,mięso wędliny etc.z Kanady.Promenada b.ciekawa z historią w tle.Polecamy wszystkim NS lubiących spokój i przyrode.2 tygodnie dla nas wystarczyło, i wolimy jednak Toronto. Aczkolwiek nad zamieszkaniem w Halifaxie moglibyśmy się zastanowić. Pozdrawiamy Ania,Grzegorz i Łukasz

    1. Dzięki piękne za podzielenie się waszym doświadczeniem!Farmers Market to fajna atrakcja turystyczna. Co prawda jedzenie jest lokalne i świeże, ale warto pamiętać, że też jest nawożone i po prostu … na sprzedaż :). W Toronto byłam tylko raz, ale miasto podobało mi się bardziej niż Montreal, ot taka ciekawostka. Z tym, że wiadomo, jedno – to co Ci się podoba jak jesteś na chwilę, a drugie jak gdzieś już mieszkasz i widzisz/znasz – cienie i blaski danego miejsca. Pozdrawiamy z Halifax!

  5. Również mieszkam w Halifaxie i nie zgadzam się ze stwierdzeniem, iż jest to koniec świata, zarówno miasto jak i cała Nowa Szkocja. To miano należy się Nowemu Brunszwikowi. Nie zaprzeczam faktom, jak podatki, czy wysokość czynszu. Ale jeśli chodzi o korki to autorka chyba nigdy nie poruszała się po mieście w rush hours. Korki potrafią być takie same jak na 403 w Mississaudze. Nie można zarzucać, że jest to miasto nie rozwijające się, może i nie ma tu wieżowców i typowego city. Jest to miasto portowe, taki ma charakter i tak zostało ukształtowane. Pogoda jest ok, jest dużo ciepłej, niż „w głębi” kraju. A zimy często nie ma, aż do stycznia i jest krótka. Ceny w sklepach też nie są wygórowane, jedynie niektóre produkty i to o kilkanaście centów, więc też nie należy uogólniać. A na zakończenie tak się składa, że ceny paliwa są tu najniższe w całej Kanadzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *